Relacja - dh Tomasz Kozik 2
- 50latski
- 8 maj 2016
- 3 minut(y) czytania
JAKIEŚ CIEKAWE HISTORIE:
JAK MOGŁO NIE BYĆ HARCÓWKI SKI PP
To były jakieś lata 1980‑te, starcia PZPR z „Solidarnością”. Harcerstwo obrywało jak nie z jednej strony to z drugiej i owo centralne położenie było przyczyną, że uczelnie w zasadzie były wrogami SKI, w hierarchii zagrożenia zaraz po Komendzie Chorągwi.
I kiedyś, gdy górą była strona PZPR‑owska, rektor, też zwolennik PZPR, organizował pochód pierwszomajowy. Wezwał w tym celu komendanta SKI PP, Przemka Piotrowskiego. Według słów rektora, SKI PP powinien wystawić jakiś kontyngent, delegację, na ów pochód. Potem rektor zamyślił się, pomyślał, ilu ludzi by żądać i powiedział Przemkowi:
- No tak ze dwudziestu.
Dawniej SKI PP liczył ponad setkę osób i wystawienie dwudziestoosobowego kontyngentu nie byłoby problemem. Ale to było dekadę wcześniej. Teraz, w czasie tej rozmowy, SKI PP liczył członków tylko sześciu! Dwudziestu nie zebrano by za żadną cholerę.
Z jednej strony, te liczby ukazują upadek tego Kręgu, jak zresztą i całego harcerstwa studenckiego. Ale druga strona medalu pokazywała nieco inny obraz. Po pierwsze, tych sześciu to akurat minimum, które było wymagane harcerskimi przepisami. Po drugie, tych sześciu było rzeczywiście aktywnych, nie zaś figurantów na papierze. Po trzecie, posypało się tak w całej Polsce, nie tylko w Poznaniu, a poznański SKI PP był jedynym w całej Polsce kręgiem harcerskim działającym przy politechnice. Ja zatem tej sytuacji nie oceniałem aż tak źle.
Ale o tym wszystkim nie wiedział rektor. Ponieważ uczelnie były na liście wrogów, więc nic o nas nie mogły wiedzieć, dla naszego własnego bezpieczeństwa. Z równych dokumentów mogły sobie poodtwarzać nazwiska szefów, czy kwatermistrzów, ale w zasadzie to wszystko. Nie miały ani listy członków ani nawet nie znały ogólnej liczebności.
I jak rektor żądał dwudziestu ludzi, to jego żądanie było po prostu niemożliwe do spełnienia. A uzasadnienie – niemożliwe do podania. Przemek Piotrowski musiał więc wymyślić jak się od tego wykręcić, a jedynym sposobem było kłamstwo.
- Wie pan, panie rektorze, ja kiedyś obiecałem swoim ludziom, że nigdy nie będę ich ciągnął na takie imprezy, jak pochód pierwszomajowy.
- Acha – odpowiedział rektor i na tym rozmowa się zakończyła.
Rektor postanowił się zemścić. Miał do dyspozycji personalną zemstę na Przemku, ale pozostali członkowie Kręgu byli bezpieczni. To właśnie na takie wypadki były stosowane owe tajemnice co do składu osobowego kręgów, liczebności i innych parametrów SKI (stopnie, wiek, zawody, kierunki studiów, inne funkcje członków itp.). Rektor zemścił się więc w jedyny sposób, jaki praktycznie miał do dyspozycji. Wkrótce Krąg otrzymał pismo proszę w terminie … zwolnić pomieszczenie numer … w domu studenckim nr 2. Chodziło oczywiście o harcówkę.
Na szczęście dla SKI PP, doszło do jakichś perturbacji politycznych, zmienił się rząd, zmienili się rektorzy, górę wzięła strona solidarnościowa. Nastał solidarnościowy rektor i kasował wszystkie decyzje tego PZPR‑owskiego. Wkrótce Krąg dostał pismo anuluje się pismo nr … z dnia … – i na tym koniec. Nie była wyszczególniona żadna treść pisma, czyli informacja o tym, że chodzi o harcówkę.
Ten przykład pokazuje, jak można w obecnej wizji historii obracać kota ogonem. Przemek Piotrowski mógłby teraz oddzierać kupony od tej sytuacji, uchodzić za odważnego bojownika prosolidarnościowego, który bohatersko przeciwstawił się komunistycznemu rektorowi. Ilu takich „kombatantów” jest obecnie?
A z drugiej strony, rektora zgubiła chciwość. Gdyby przedstawił żądanie możliwe do spełnienia, sytuacja wyglądałaby inaczej.
- Pewnie taki twardy bym nie był, pewnie bym się ugiął – opowiadał mi po wielu latach Przemek Piotrowski i ja go rozumiem. Studentowi nie jest łatwo przeciwstawić się rektorowi, a już zwłaszcza nie było łatwo w tamtym ustroju.
pwd. Tomasz Kozik
Comments