top of page

Relacje - Barbara Zielińska (Zielińska-Psuja)

  • 50latski
  • 13 cze 2016
  • 4 minut(y) czytania

50 lat SKI w Poznaniu

Tak niewiele pamiątek pozostało mi z tamtych lat 70.tych XX wieku. Te ponad 40 lat i kilka przeprowadzek zrobiło swoje. Telefon od Józka Garczarczyka zelektryzował mnie jednak do działania. Odkopałam stary karton głęboko schowany gdzieś w piwnicy. I coś, niecoś znalazłam. Skromne to archiwum, ale zawsze - kilka zdjęć, plakietek, książeczka służbowa instruktorska. W tym okresie rzadko dysponowaliśmy własnymi aparatami fotograficznymi, stąd też i skromna dokumentacja fotograficzna z tamtych lat.

Pasję do harcerstwa zaszczepił mi mój tata druh harcmistrz Janusz Zieliński. Do harcerstwa trafiłam w 4 klasie szkoły podstawowej. Przeszłam wszystkie szczeble kariery harcerskiej począwszy od zucha, zastępowej, przybocznej a w końcu drużynowej. Działałam w ramach Hufca ZHP w Sulechowie (książeczka instruktorska). Po ukończeniu LO w Sulechowie dostałam się studia na Wydziale Farmaceutycznym w AM w Poznaniu (1968-1973). Nie pamiętam jednak w jakich okolicznościach trafiłam do Studenckiego Kręgu Instruktorskiego w AM, któremu przewodniczył Irek Stróżyk. Pewnie to było raczej na II a może nawet na początku III roku studiów. Zmiana środowiska, obciążające studia (ok. 50 godz. zajęć tygodniowo), bieganina na zajęcia z jednego końca Poznania na drugi, to wszystko wymagało usystematyzowania i dobrego planu taktycznego. Zajęcia trwały długo, wszak wówczas godzina zajęć to była godzina zegarowa a nie jak dziś lekcyjna. Zajęcia mieliśmy również w soboty. Dobra organizacja czasu była podstawą sukcesu, zwłaszcza, że przez pierwsze dwa lata studiów grałam również w reprezentacji AM w piłce siatkowej. Treningi kończyły się późną nocą i ledwo zdążałam na ostatni autobus 64, by dotrzeć na Sołacz. A przecież jeszcze trzeba było przygotować się do zajęć następnego dnia. Wkuwanie zawiłych wzorów chemicznych i nazw sprawiało, że często poprzedni dzień kończył się o świcie następnego.

Moja aktywność jako przewodniczącej SKI AM trwała krótko 1971-1973. Koncentrowaliśmy się głównie na działalności na rzecz chorych dzieci hospitalizowanych w szpitalu ortopedycznym. Z wielkim zapałem organizowaliśmy zbiórki harcerskie, pogadanki, ale również Andrzejki, Mikołajki przynosząc dzieciom radość wzbudzającą uśmiech na twarzach. A pomysłów mieliśmy wiele. Z tego okresu pamiętam jedynie kilka nazwisk (Dorota Kiszka, Andrzej Kobus, Mariusz Gajewski, Ania Kurhańska, Krzysztof Strzyżewski, Jurek Więznowski, Tomek Kozłowski, Ania Gryczka, Danka Gerke). Nie mieliśmy własnego tzw. „kąta”. W prywatnym mieszkaniu Krzysia Strzyżewskiego (reprezentującego również Hufiec Grunwald) snuliśmy plany dotyczące naszej działalności i ich realizacji. Stąd też rozwijała się współpraca z Hufcem Grunwald. Braliśmy m. innymi udział w manewrach techniczno-obronnych Wydziału Młodzieży Starszej Hufca Grunwald (1973). Ściśle współpracowaliśmy z Komendą Chorągwi Wielkopolskiej, wchodząc w skład Referatu Drużyn Starszoharcerskich i Międzyuczelnianej Rady Studenckich Kręgów Instruktorskich (MURSKI). Działałam również w Inspektoracie Turystycznym (Bogna Kurnatowska, Zbyszek Pilarczyk) angażując się w akcje letnie Wielkopolskiej Komendy Chorągwi ZHP m.in. w Stęszewku. Druh hm Stefan Barłóg był dla nas ojcem i przyjacielem. Nie da się ukryć okupowaliśmy pomieszczenia Komendy Chorągwi, spędzając wiele godzin w Zamku. Komendę traktowaliśmy jak drugi dom. Mile wspominam dobrze układającą się współpracę z innymi kręgami, działającymi na poznańskich uczelniach SKI WSR (Tomek Klessa, Romek Hasiński), SKI UM (Renata Kierzkowska, Ela Braciszewska, Bogna Kurnatowska, Zbyszek Pilarczyk), SKI PP (Wiesio Garbatowski, Izydor Kucharski, Paweł Filipowski, Eligiusz Pidek (ob. Ścieżyński), SKI WSE (Józek Garczarczyk, Ania Walendowska, Mirek Hamrol, Stanisław Deskiewicz, Kazio Rogoziński). Wspólnie spędzaliśmy czas na obozach letnich i zimowiskach (SKI WSE Zimowisko Krynica 1971/1972, Ogólnopolska Kurso-Konferencja Aktywu SKI, Cieplice Śl., II 1972, Zimowisko Aktywu SKI w Sobieszowie 1972/1973), czy też rajdach po pięknej wielkopolskiej ziemi (np. topienie Marzanny w Warcie na Moście Rocha czy też rajdy po Wielkopolskim Parku Narodowym). To właśnie w ramach akcji aktywu SKI, moje ścieżki skrzyżowały się z druhem hm Bronkiem Czamańskim, inicjatorem i założycielem Kręgu SKI AM (1966).

Współpracowaliśmy również z Komendą Hufca Poznań Wilda (obóz wędrowny w Zakopanym 16.08-30.08.1972). Spotykaliśmy się także w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym Komendy Chorągwi Wielkopolskiej ZHP w Kiekrzu mile i owocnie spędzając czas. Pod koniec mojej działalności w SKI wraz z Dorotą Kiszką i Grzesiem Owczarzakiem wzięliśmy udział w akcji letniej współorganizowanej przez Komendę Chorągwi Wielkopolskiej ZHP w obozie w Sanoku w 1973 roku. Czuło się nadchodzące zmiany…..

Działalność w okresie studiów dzieliłam pomiędzy SKI AM i MURSKI-m a także ZSP i STN. Zdarzało się, że na zebrania Zarządu Uczelnianego STN wpadałam w mundurze instruktorskim wzbudzając ironiczny uśmieszek na twarzach moich kolegów i przycinki „harcerz bo się usmarczesz”. Z czasem koledzy przywykli do mojego stroju i nabrali dystansu do mojej „harcerskiej” działalności.

Podczas wakacji jednak stale wracałam do korzeni sulechowskich. Ciągnęło wilka do lasu. Pomimo urlopowania na okres studiów, nadal brałam czynny udział w akcjach letnich organizowanych przez Hufiec Sulechów a także Lubuską Komendę Chorągwi ZHP w Zielonej Górze. Swoim zapałem udało mi się zarazić moją koleżankę z wydziału lekarskiego Dankę Gerke (obecnie Hasińską), która dzielnie wspomagała służbę medyczną na obozie Hufca Sulechów w Pogorzelicy w 1970. Z Danką mieszkałyśmy pod jednym dachem na Sołaczu. To właśnie w SKI Danka poznała swojego przyszłego męża Romka Hasińskiego (ówczesnego przewodniczącego SKI WSR).

Niestety wraz z przemianami politycznymi i powstaniem Federacji Socjalistycznych Związków Młodzieży Polskiej zaprzestałam swej działalności w harcerstwie. Nie było już mojego ukochanego harcerstwa. Obozów bez prądu i bieżącej wody, wypchanych słomą sienników, kuchni polowej i niezapomnianego kisielu. Skończyła się więc moja przygoda z harcerstwem, która trwała przez ponad 15 lat. Pozostała jednak pamięć o pierwszej nocnej warcie na pogrążonym w ciemnościach obozie w Jagniątkowie, powodzi i ewakuacji z obozu w Lądku Zdroju, nielegalnym przekroczeniu granicy państwa w Górach Izerskich (przez zieloną granicę w czasie inwazji na Czechosłowację w 1968), magicznej atmosferze wieczornych spotkań przy ognisku, wspólnych śpiewach, no i oczywiście wspaniałych ludziach.

Harcerstwo od najmłodszych lat nauczyło mnie odpowiedzialności, samodzielności, konstruktywnych działań na rzecz innych. To właśnie w harcerstwie poznałam wspaniałych ludzi, którzy głęboko zapadli w moją pamięć. Miło więc było się spotkać po tak wielu latach, by powspominać i odświeżyć szczegóły z tamtych harcerskich lat. Większość z uczestników obchodów 50.lecia Studenckich Kręgów Instruktorskich spotkałam po dobrych 40.tu latach przerwy. Pamięć już nie ta, ale może wspólnymi siłami uda się uzupełnić luki i przekłamania w faktach, które umknęły gdzieś w siną dal…. by odtworzyć historię.

Po zakończeniu swojej działalności w SKI skoncentrowałam się na pracy naukowej, która podobnie jak działalność w harcerstwie wymaga pracowitości, zaangażowania i rzetelności. Lata pracy doprowadziły mnie do Belwederu, gdzie w 2002 roku odebrałam z rąk Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego tytuł profesora nauk farmaceutycznych.

Czuwaj

phm. Barbara Zielińska (Zielińska-Psuja)

Ps. Zdaję sobie sprawę z ułomności mojej pamięci, co może skutkować błędnym przyporządkowaniem osób do poszczególnych Kręgów. Bo tak po prawdzie nie było pojedynczych Kręgów i wszyscy w MURSKI-m tworzyliśmy jedną rodzinę.

Poznań, 05.01.2016

 
 
 

Comments


© 2015 by PK. Proudly created with Wix.com

bottom of page