top of page

Relacja - harcerska fala Bronisław Czamański

  • 50latski
  • 13 cze 2016
  • 7 minut(y) czytania

Harcerska Fala to akcja Komendy Chorągwi Wielkopolskiej - miała na celu rozpowszechnianie harcerskiego wędrowania i poznawania kultury, historii i przemian zachodzących w kraju, poznawania piękna ziemi nie tylko wielkopolskiej ale i całego kraju. Przygotowania do pierwszego jej wyjścia -" wypłynięcia" rozpoczęto już jesienią 1959 roku aby w sierpniu 1960 roku "zalać " Piastowski Szlak - Kruszwica - Gniezno -Strzelno - Biskupin - Żnin - Lednogóra - Poznań. Jej ówcześni inicjatorzy i organizatorzy harcmistrz Halina Całka i harcmistrz Hieronim Ławniczak -komendant, w ten sposób zapragnęli uczcić Millenium Polski. Czy im się to wszystko udało, co zapragnęli dać młodzieży starszo-harcerskiej? Z pewnością tak! Przeglądając dokumentację pierwszej Harcerskiej Fali spotykamy wiele nazwisk druhen i druhów, które powtarzają się na późniejszych dokumentach wędrowania Harcerskiej Fali i na wielu obozach harcerskich nie tylko chorągwi wielkopolskiej tworząc kadrę tych obozów. Nazwiska te odnajdujemy także w spisach Studenckich Kręgów Instruktorskich ażeby połączyć to wszystko w jeden harcerski krąg dodam, że w sierpniu 1967 roku Harcerska Fala długo "wzbierała" aby mogła "dopłynąć"do Piły nad Jezioro Piaszczyste gdzie pierwszy swój obóz rozłożyli harcerze - studenci. Tam zaciska się harcerski węzeł przyjaźni albowiem Kadrę Harcerskiej Fali w większości stanowili także studenci. Przecież znaliśmy się dobrze z poprzednich obozów, zimowisk i kursów. A wtedy tam nad Piaszczystym przez te ostatnie dni nie było nocy. Ogniska śpiewne i wspominki kończył brzask nowego dnia. Z pewnością pamiętacie jak jednego wieczoru dołączyli do nas niedaleko stacjonujący i bardzo śpiewni bojcy radzieccy ze swą nieodłączna harmonią. I to już było integracyjne międzynarodowe i pokojowe spotkanie. Wróćmy do Harcerskiej Fali,która wędrowała w 1961 roku po ziemi konińskiej i wrzesińskiej, w 1962 z Czarnkowa poprzez Ujście, Piłę do Poznania -kiedy w latach 1983 - 85 przebywałem na tym terenie mieszkańcy tych regionów mile wspominali wędrujących harcerzy. W 1963 roku Harcerska Fala wraca na konińskie - rozkwitające gospodarczo ziemie. ( Turek - Koło - Konin } aby znów w roku następnym powrócić na trasę Gniezno - Powidz do Mikorzyna /Konina. Przecież tam harcerze wielkopolscy odbudowywali szkołę dla miejscowej młodzieży. Dla studentów - harcerzy - instruktorów w maju rozpoczynała się sesja egzaminacyjna a tu trzeba przygotowywać obozy letnie a dylematem było gdzie pojechać, komu pomóc albowiem student instruktor był rozchwytywany, szczególnie łączyły nas więzy z macierzystymi drużynami, hufcami. Pamiętam w tym sesyjnym okresie rozmowę z Komendantem Chorągwi Wiesiem Bogusławskim gdzie rozlokować i jak rozlokować studentów na obozach letnich a uwarunkowań osobistych trochę było. Z tych miłości powstawały i zostawały harcerskie małżeństwa. Węzeł harcerski zaciskał węzeł małżeński i tak to trwa nadal. 1965 rok przez lipiec i sierpień Akcja Trzcianka - rocznica powrotu ziem zachodnich do Macierzy. Mieszkańcy Trzcianki do dzisiaj wspominają 22 lipca 1965 roku kiedy to za sprawą wypoczywających w okolicy harcerzy a szczególnie drużyn z Liceów Pedagogicznych dzień ten był bardzo śpiewny, kolorowy i taneczny. Harcerska Fala dalej "wzbiera i porywa"aby w sierpniu kończyć wędrówkę z Jastrowia poprzez Podgaje, Szwecję ( łączymy narody ) Wałcz dotrzeć do Trzcianki.W roku 1966 zaczynamy wędrówkę z Wrocławia ze stadionu olimpijskiego poprzez Trzebnicę, Syców, Ostrzeszów, Mikstat aby dotrzeć do Kalisza. W 1967 roku jak zawsze kadra Fali spotyka się 2 dni przed dojazdem uczestników w Chojnicach a właściwie w PGR Igły gdzie jeszcze niepełnoletni dh Wawrzyniec Pezacki - cygan swoim podpisem ubezpieczył przed pożarem stodoły wypełnione zbożem. Wędrujemy Człuchów , Zakrzewo, Złotów do Piły by tam chociaż przez jeszcze 2 dni być z e studentami - harcerzami być nad Jeziorem Piaszczystym. Niestety mimo przygotowania w 1968 roku Harcerska Fala nie popłynęła po ziemi lubuskiej, chociaż od wiosny wzbierała aby porwać znów młodzież na harcerski szlak. Tym razem przegraliśmy z panującą tam z chorobą zakaźną ( Heine - Medina). Tak skończyły się wielkie fale Harcerskiej Fali. Powinniśmy dodać jako epilog wędrówkę - zlot gwiaździsty z Drezdenka,Gorzowa Wlkp. Kruszwicy, Leszna Trzcianki, Trzciela do Poznania w 1969 roku. Przygotowania do Harcerskiej Fali rozpoczynały się teoretycznie po skończeniu tej aktualnej. Skupieni wokół Komendantki Harcmistrz Polski Ludowej Haliny Całkowej - Mamy ( 1909 - 2003 ) już planowaliśmy jak to będzie w przyszłym roku - to pozwalało nam likwidować popełnione uprzednio błędy. Spotkania nasze odbywały się w harcówce K. Ch Wlkp lecz częściej w domu u Mamy na Starym Rynku. Najpierw ustalaliśmy trasę wędrówki mając w pamięci inne akcje Chorągwi Wlkp, aktualne uroczystości i daty historyczne itp zdarzenia. Opracowywaliśmy ciekawostki geograficzne, historyczne i kulturalne na to mieliśmy czas jesienno zimowy. Wiosną wraz z Mamą służbową " Warszawą " z "nietykalną tabelką" ruszaliśmy na zaplanowane trasy sierpniowych wędrówek. Odwiedzaliśmy poszczególne wsie gdzie planowaliśmy postój. Rozmowy zaczynaliśmy od Sołtysa, czasem odwiedzaliśmy plebanię. Ustalaliśmy, który gospodarz użyczy nam noclegu w stodole -stodoły były pełne zebranych z pola plonów, stąd czasami straszne obiekcje gospodarzy i trudności w uzyskaniu kilku noclegów -w stodołach albowiem każdy zastęp "mieszkał" osobno. Czasami z racji tych obiekcji musieliśmy częściowo modyfikować przebieg wędrówki. W ostatnich wędrówkach były "4 trasy" - wędrowne podobozy - liczyły ok 60 - 80 harcerzy, mające 6-8 zastępów, komendanta i oboźnego.Zastępy otrzymywały od kwatermistrza fali (wspaniałym był hm Mielcarek, znany z akademika Hanki Sawickiej ) pieniądze na zakupy żywności i z tych złotówek co kilka dni rozliczali się przed kwatermistrzem.A gospodarzyli się bardzo dobrze o czym świadczy piszący. Zasadą było wędrowanie ścieżynami, drożynami od wsi do wsi - aż doszli rzadko błądzili, umieli posługiwać się mapą i kompasem. Każdy podobóz szedł osobnym szlakiem jednak w czasie tej ponad 2 - tygodniowej wędrówki każdy podobóz spotkał się raz z pozostałymi podobozami przy wspólnym ognisku. Dwa podobozy współpracowały ściśle ze sobą gdyż miały wspólny transport - auto ciężarowe przewożące sprzęt kuchenny i plecaki - młodzież wędrowała bez plecaków tylko z proporczykiem i niezbędnym sprzętem w czasie drogi a i przyświecała nam falowa zasada " gdy chcesz zdolnym być do czynu nie pij w drodze dużo płynów " Dzień rozpoczynał się fanfarową pobudką w godzinach rannych, dyżurni - kucharze wstawali wcześniej aby na czas przygotować śniadanie, pomagały im przeważnie gospodynie , u których gotowali. Pomoc a nawet materialna była tym większa im bardziej zasłużyliśmy się i zdobyliśmy sympatię poprzedniego popołudnia.Po śniadaniu apel mundurowy , żegnamy mieszkańców wsi piosenką i polnymi kwiatami , tak też ich witaliśmy. Mieszkańcy wsi często nas namawiali do jeszcze jednego dnia pozostania u nich. Wyruszamy czwórkami, ze śpiewem na przodzie proporczyki i umundurowani dalej "cywilni" . Zostali z każdego zastępu dwaj dyżurni ,którzy "ogarniali" kuchnię, plecaki złożone zastępami w centymetrowym porządku i to mieli jak najsprawniej załadować na auto ciężarowe, które zawoziło ich i sprzęt do następnej wsi gdzie rozpoczynali przygotowania do obiadu a auto odjeżdżało do następnego podobozu aby tamtych przewieźć do ich celu. Ta współpraca była lepsza aniżeli w szwajcarskim zegarku albowiem jutro mogło być inaczej "jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie" Cała trasa - podobóz szła w luźnym szyku, lecz przechodząc przez okoliczne wsie organizowaliśmy się w szyk czwórkowy, trójkowy i zapraszaliśmy mijających na ognisko na godz 21 Wieść gminna a i poczta pantoflowa donosiły, że w okolicy są śpiewni i dzielni harcerze więc ogniska odbywały się w miłej sielskiej atmosferze. Po drodze codziennie uczyliśmy się jednej nowej piosenki a i pamiętaliśmy o urodzinach, imieninach naszych uczestników. Mieliśmy czas na zabawy ,naukę pionierki, terenoznawstwa, samarytanki, poznawanie historii tej okolicy. Do celu dochodziliśmy po przejściu kilkunastu kilometrów na godz 14 Tam mycie i... jedli ci, których nie zawiedli dyżurni kwatermistrzowie, do nich należało także sprzątanie po obiedzie. Druhny zbierały wiejskie dzieci i bawiły się z nimi w ramach zielonego przedszkola, czasem pomagały w pracach ogródkowych, druhowie zaś pomagali gospodarzom przy żniwach a i czasami rozgrywaliśmy mecze w siatkówkę czy piłkę nożną. Kolacja i wymarsz w pełnym umundurowaniu na ognisko. Śpiewy, skecze, pląsy nie miały końca i przekształcały się we wspólne zabawy i śpiewanie. Zadowoleni a ludzie szczęśliwi wracaliśmy do swoich stodół. Mieszkańcy w większości prosili nas o pozostanie jeszcze jednego dnia u nich, w zamian śniadania były bardzo obfite no i nie było możliwości aby w kasie zastępu było manko. Należy wspomnieć o dużych imprezach - ogniskach: w Antoninie w Pałacu Myśliwskim Radziwiłłów koncert fortepianowy Krystyny Smendzianki, a w Zakrzewie ostoi polskości i działalności Ks dr Bolesława Domańskiego wieczór patriotyczny. Zawsze na początku wędrówki był kominek - wieczornica poświęcona Powstaniu Warszawskiemu - czynach Szarych Szeregów. Wielką wagę przywiązywaliśmy do tych imprez patriotyczno - wychowawczych. Może kogoś dziwić nasze postępowanie a jeśli odniesie to do lat sześćdziesiątych może mówić to niemożliwe. To tylko część naszych poczynań albowiem trudno to opisać na kilku stronach - resztę lecz nie wszystko opisywali harcerze codziennie prowadząc codzienną Kronikę Fali - widzianą i opisywaną przez każdy zastęp. Bawiliśmy się, wypoczywaliśmy, uczyliśmy się i uczyliśmy innych. O tym, że było cudownie dowiadywaliśmy się przypadkowo gdy po latach spotykaliśmy naszych harcerskich wędrowców. Nie będę pisał o nocnych wyprawach aby zdobyć proporczyk z innej trasy bo to przyprawiało Mamę o wielkie zdziwienie a może i ból głowy. Harcmistrz Polski Ludowej Halina Całka - Mama ( od kiedy darowano Jej ten ciepły i matczyny przydomek przynależny tylko Jej córce Marylce nie wiem ) była dla wszystkich Matką - Mamą, ukończyła poznańskie Gimnazjum im. Gabrieli Zamojskiej, tam związała się już z harcerstwem i to na całe, na całe życie. Wojnę spędziła w Warszawie związana z Szarymi Szeregami. Po 1956 roku prowadziła w K Ch Wlkp Wydział Młodzieży Starszej - większość z nas " starych już instruktorów " tam Ją poznało ale Ona dobierała sobie współpracowników. Była niezwykłą osobowością, interesowała się naszymi studiami, była bardzo wymagającą ale nie oszczędzała się, była tytanem pracy, często na obozach, zimowiskach dziwiliśmy się ,jak Mama to wytrzymuje a przecież mimo, że Mama dobierała sobie kadrę, aniołkami nie byliśmy. Często pytano nas - czy jesteśmy Jej dziećmi, tak byliśmy bo od Mamy emanowało dobrocią i matczynym sercem. Zawsze stać nas było na żarty, podchody i śpiewy mimo, że była to już głęboka noc. Staraliśmy się nie zawieść nigdy Mamy a nawet zorganizowaliśmy prywatkę w Jej mieszkaniu pod Jej Nieobecność - ale o tym wiedzą tylko nieliczni. Dzisiaj Mamo Twoi wychowankowie dotrwali w Twoim stylu do prawie sędziwych lat lecz zawsze wspominają Cię i z dumą noszą biało - czerwone podkładki bo zasłużyli na takowe za pracę z polską młodzieżą harcerską w chorągwi wielkopolskiej w czasie studiów i po ich ukończeniu w swoich macierzystych chorągwiach.Twoje grono tworzyło wielu, lecz sięgam do falowiczów , którzy ją przygotowywali a i czynnie uczestniczyli: Bronisław Czamański - czaman, Sławek Garbatowski, Stasiu Kowalczyk, Jurek Marchewka, Marian Niełacny, Heniu Perzyński, Wawrzyniec Pezacki -cygan, Tadziu Uciechowski i wielu innych.

 
 
 

Comments


© 2015 by PK. Proudly created with Wix.com

bottom of page